środa, 22 grudnia 2010

Matthias o stażu w MZM i nie tylko...

Witam Was!

Mam na imię Matthias. Jestem studentem z niemiec. Studjuję psychologię komunikacji społecznej w Goerlitz w Niemczech. Ponieważ to się lokalizuje bardzo blisko granicy z Polską, czyli Goerlitz / Zgorzelec jest miasto europejskie, zaczynałem uczyć się polskiego. Kiedykolwiek zdecydowałem iść do Polski na staż.

Teraz jestem w piątym semestrze studii i na szczęście się udało znaleźć miejsce stażu na zamku.

Pracuję w różnych działach, praca absoltnie nie jest nudna i krok po kroku mój polski będzie lepszy. Ale jak widać, nadal robię błędy.

Jestem w Malborku od pażdziernika do marca. Polska bardzo mi się podoba i dobrze bawę się w Malborku.

Przetłumaczę duże tekstów z polskiego na niemiecki i angielski, poprawiam niemieckie teksty na stronie internetowym, zacieśniam kontakty do organisacji niemieckiego i angielskiego i pdołam innych małych zadań. Poza tym, odprowadzam zajęcie z grupami młodzieżami. To znacze jestem klownem i żonglerem i mam dużo kontaktu z ludżmi.

Oprócz tego mam zajecie z Markiem Stokowskiem, odpowiedzialną osobą na współpracę z zagranicą. Razem z grupami z Malborka zajmujemy się historią zamku i faktami historycznami.

Moja główna praca jest na zamku i też w eurodesku. Eurodesk jest przede wszystkim punkt informacjyny na programów europejskej. Informujemy na tematy studia, praca, zawód zagraniczny, programy w unii europejskej itd.

I dodatkowo jestem naucicielem w szkoły podstwawowej. Uczę niemieckiego i uczę się polskiego, to jest absolutna fajna wymiana.

Na razie to wszystko. Życzę panstwa wesołych świąt i wszystkiego dobrego w Nowym Roku. Następnym razem bardziej informacje tu na blogu.
Pozdrawiam

Matthias

Świąteczny witrażowy prezent !

Tempus fugit! – chciałoby się zakrzyknąć widząc, że dostojny Annus Dominus 2010 przechodzi powoli do historii. A jeszcze tak niedawno, w połowie mijającego roku, zapraszaliśmy na otwarcie wystawy poświęconej oszkleniom witrażowym Wielkiego Refektarza. Czas był szczególny. Rewitalizowane przez wiele lat monumentalne wnętrze Sali Rycerskiej wprost dopominało się o prezentację zachowanych oszkleń, genetycznie z nim związanych. Konsekwentnie wydobywane z piwnic i zakamarków zamku witraże, pieczołowicie scalane i konserwowane w ciągu ostatniego ćwierćwiecza funkcjonowania Muzeum Zamkowego, znalazły swe docelowe miejsce na ekspozycji w piwnicach pod Wielkim Refektarzem.

Przypomnijmy, że trzon wystawy, obecnie przekształconej w stałą prezentację, stanowi kilkadziesiąt kwater i pól ornamentalnych wykonanych na początku XX w. przez Franza Lauterbacha z Lipska. Prawdziwymi cymeliami ekspozycji są jednak dwa niewielkie pola heraldyczne z wizerunkami polskich herbów: Brochwicz i Dołęga, oraz fragment niemieckie-go herbu Schlieben, o całe stulecie starsze, bo datowane na rok 1822. Owe trzy najstarsze elementy, pierwotnie wpisane w witrażowy program upamiętnienia polskich i pruskich rodów szlacheckich łożących na rzecz romantycznej rekonstrukcji Wielkiego Refektarza, zostały wypożyczone na wystawę dzięki uprzejmości państwa Felicji Kiersnowskiej i Władysława Serwatowskiego z Warszawy.

W adwentowym czasie radosnego oczekiwania na Boże Narodzenie, kiedy w orbicie zainteresowania dzieci (wszyscy nimi jesteśmy, choć nie wszyscy o tym pamiętamy) pojawia-ją się wizje wymarzonych prezentów, nasze Muzeum otrzymało piękny choinkowy dar. Pani Felicja Kiersnowska uznała, że nadszedł czas powrotu uratowanych w 1945 r. przez jej ojca witraży do „miejsca narodzenia” i przekazała Muzeum Zamkowemu na własność owe trzy heraldyczne pola. Wobec tej decyzji chylimy czoła i wyrażamy słowa wielkiej podzięki.


Ewa Witkowicz-Pałka

środa, 15 grudnia 2010

Zamek od kuchni: O żarłokach wyrafinowanych i pospolitych. Część 1.

Blog to dobre miejsce, żeby pokazać zamek od kuchni. I to czasem całkiem dosłownie, bo (poza zabytkowymi kuchennymi wnętrzami) mamy kuchnię w Gothic Café, a jej szef – Bogdan Gałązka chętnie podzieli się swoimi przepisami i ciekawostkami z serii O żarłokach wyrafinowanych i pospolitych.

Zapraszamy do blogowego zwiedzania zamku od kuchni:   


Pieczone skrzydełka w truflowej paście ze szparagami

Gioacchino Rossini (1792-1868) jest bohaterem wielu anegdot. Jedna z nich mówi, że Rossini płakał w życiu tylko 3 razy. Pierwszy po klapie Cyrulika Sewilskiego, drugi raz, gdy wysłuchał arii w wykonaniu swego ziomka Carafy i trzeci raz, kiedy upuścił do Jeziora Odeńskiego pieczone skrzydełka kurczaka w truflach.

1,5 kg skrzydełek kurczaka
1/4 kostki masła
2 łyżki pasty truflowej
Olej z oliwek do smażenia
6 łodyg selera naciowego
1 pęczek szparagów
Sól, pieprz
100 g mielonych orzechów
2 jajka roztrzepane z odrobiną śmietany

Wykonanie:
Skrzydełka umyć, osuszyć, odciąć końcówki, doprawić do smaku. Następnie każde skrzydełko panierować w jajkach i orzechach . Na rozgrzanym oleju smażyć porcjami kawałki mięsa. Na złoto i chrupiąco. Każde skrzydełko posmarować pastą truflową.
Szparagi oczyścić i gotować ok. 2 min w osolonej wodzie. Wyjąć z garnka, osuszyć wyłożyć na talerz. Skrzydełka ułożyć na szparagach. Serwować ciepłe lub zimne.