poniedziałek, 16 maja 2011

Przyroda jest bliżej niż myślisz

Życie wciska się w każda szparę, w której znajduje dla siebie „dogodne” warunki. Dla nas ludzi czasem to całkiem przyjemne gdy wiosną widzimy dzikie przebiśniegi niespodziewanie wyrastające na środku trawnika. A innym razem szalenie irytujące gdy kolejny raz staramy się usunąć ścienne gatunki grzybów opanowujące małymi czarnymi plamkami fugi między kafelkami w naszej łazience.
 
W Kwidzynie, mieście  powiatowym zamieszkiwanym przez 40 tys. populację naszego gatunku prócz nas żyje setki tysięcy a raczej miliony  osobników innych gatunków. Zaczynając od wspomnianych już roślin i grzybów przez bakterie i bezkręgowce (owady, ślimaki, robaki) po organizmy wyższe czyli np. żaby, węże, ptaki i ssaki. Wałęsający się kot na nikim nie robi wrażenia, ale zauważenie kuny zwanej kamionką już nie jednego wprawi w zdumienie. Dzika przyroda pomimo ludzkiej tendencji do brukowani, zamiatania i kanalizacji penetruje nasze miasto czy o tym wiemy czy nie. Jednak jeśli się nad tym zastanowić głębiej to chyba dobrze. To znaczy, że nie odeszliśmy jeszcze tak daleko od natury skoro ona przychodzi wciąż do nas.

Pięknym i romantycznym przykładem dzikości naszego miasta jest para sokołowatych drapieżców zwanych pustułkami, która od kilku lat gnieździ się z dobrym skutkiem na Zamku w Kwidzynie. W 2010 roku para dochowała się 3 młodych. We wcześniejszych latach odpowiednio: 2009 – 5 młodych, 2008 – 5 młodych, 2007 – 3 młodych.  Daje to niezły wynik 16 nowych pustułek w ciągu ostatnich 4 sezonów. Oczywiście wyprowadzenie młodych z gniazda nie oznacza, że zamieszkiwać będą one w naszej okolicy. 

Pustułki jako gatunek zwykle migrują na okres polskiej zimy na zachód i południe Europy oraz do północnej Afryki i Azji mniejszej.  Z obserwacji autora wynika jednak, że prawdopodobnie nasza para pozostała w Kwidzynie na zimę i była widywana w okolicach Zamku.


Pustułki jak inne sokołowate są sprawnymi drapieżnikami. Polują aktywnie na swoje ofiary i żywią się małymi ssakami, głównie gryzoniami, małymi ptakami i bezkręgowcami. Specyficzną umiejętnością pustułki jest zdolność zawisania w powietrzu w charakterystycznej pozycji z szybko trzepoczącymi skrzydłami. W takich chwilach ptak obserwuje teren aby wyśledzić i z prędkością pioruna spaść na ofiarę. Pustułki żyją do 15 lat. A z  wyglądu samica różni się od samca co ułatwia obserwację ptaków.

Tak jak w latach ubiegłych kwidzyńskie pustułki można już z powodzeniem od połowy marca usłyszeń i obserwować intensywnie krążące nad Zamkiem i Katedrą. Często zaglądają do niszy okiennej, w której w zeszłych latach gnieździły się  i wychowywały młode.

Jednak w tym roku dla najbardziej ciekawskich amatorów ptasich drapieżników Stowarzyszenie Eko-inicjatywa i Dział Przyrody Muzeum w Kwidzynie stworzyły dodatkową okazję do obserwacji oblicza dzikiego Kwidzyna. W lutym tego roku na stropie pustułkowej niszy okiennej zamontowana  została kamera internetowa. Obraz i dźwięk prosto z pustułkowego gniazda można podziwiać w internecie. Obraz na żywo emitowany jest na stronie internetowej Stowarzyszenia Eko-inicjatywa.

Zachęcam do obserwacji.



Trzymając kciuki oczekuję tegorocznych jajek i młodych.
Życzę miłego odbioru.
Adam Juźwiak

czwartek, 24 lutego 2011

O parozamku autora słów kilka:

Postanowiłem wysłać zamek na wakacje. Mówię do niego: "Stoisz tutaj tyle lat, nigdzie nie wyjeżdżasz, tylko ciebie inni odwiedzają. Czas to zmienić! Rusz bryłę i zobacz jak żyją inne zamki na świecie!” On na to: "Eeee, jestem górą cegieł, mam nadwagę... i nie mam co na siebie włożyć. Pociągiem nie pojadę, bo koleje mają ważniejsze sprawy na głowie, samolotem nie polecę, bo policzą słono za nadbagaż...". "Spokojnie – rzekłem – od czego mam mój magiczny pędzel!" Namalowałem mu kadłub pełnomorski z napędem parowym i zwodowałem pieszczocha na Nogacie. Na początku był foch z jego strony, ale powolutku się oswoił i zaczął kursować między śluzami. Myślałem, że ograniczy swoje wojaże do rzeki i kilku kanałów. I takiego go uwieczniłem na obrazku, szczęśliwego, przemierzającego Żuławy. I co się okazało! Zasmakował podróży i wypłynął na szerokie wody. Ostatnio przysłał mi kartkę z tropików. Leży sobie brzuchem na piaszczystej wyspie, ma już swoich pasażerów (prawdopodobnie utrzymuje się z przewożenia turystów). Uspokaja mnie, że te rekiny, widoczne na pocztówce to atrapy, które sam w nocy podstępnie zainstalował, aby mu się towarzystwo nie rozeszło po atolu. Niestety nie pisze mi skąd przyśle następną kartkę.


Mariusz Stawarski

wtorek, 8 lutego 2011

Rejsu ciąg dalszy...

Pamiętacie nasz jesienny parozamek? Jego rejs wciąż trwa i już za niecały miesiąc dowiecie się, gdzie dotarł. W zamkowej pracowni plastycznej powstaje właśnie kolejne dzieło, które będzie można nabyć w charakterze vouchera wstępu w marcu (do wykorzystania przez marzec i kwiecień). Na razie uchylimy jedynie rąbka tajemnicy…



wtorek, 1 lutego 2011

Z życia Matthiasa - zamkowego stażysty

Witam!
Nowy znak życia ode mnie.
Najpierw życzę wszystkiego najlepszego w nowym roku dla wszystkich. 

Co nowego w życiu praktikantowym na zamku? Po moim pierwszym tekscie obchodziliśmy wigilię na zamku.
Razem z kobietami z działa Promocji przegotowałem buffet i wszystkie potrzeby. Razem z pracownikami spędziłem fajny czas w dobrą atmosferę. Panie dyrektorze powiedział kilka zdań i podsumował ten niezwykły rok 2010. Potem śpiewaliśmy kolędy, rozmawialiśmy i cieszyliśmy się na Święta. 

W czwartek, 23.12.10 pojechałem do Lęborka. Spędzałem tydzień z rodziną, która gościła mnie przez Świętę. Dzięki niej, miałem możliwość poznać tradicję na Świętach w Polsce. Odwiedzaliśmy dużo znajomych rodziny, krewnych i razem poszliśmy na pasterze. Bardzo wielki dzienki do tej rodziny, że oni byli tak mili i umożliwili mi zrobić takie doświadczenia. 

Potem byłem w Czechach obchodzić Silvestra razem z przyjaciółmi i odpoczywałem trochę w domu z rodzicami.

Od ponad dwu tygodnie znowu jestem w Malborku. W pierwszym tygodniu byli dużo zajęć z działa Edukacji. Prawie codziennie ja zabawiałem dzieci jako Klowna. Mieliśmy dużo zabawy. W końcu zajęć dzieci probowali zgadnąć z której kraju pochodzę. Mówiłem kilka zdań po niemiecku, i pierwsza próba zawsze była: z Anglii? Druga: z Francji? A potem zgadnęli.

Oprócz tego zaczynałem pozyskiwać informacje o raportach ja muszę napisać na koniec stażu. Te są dużo, bo pisać teksty dla uniwersitetu, dla „Leonardo da Vinci” i dla Friedrich-Ebert-Stiftung. Już napisałem raport dla Friedrich-Ebert-Stiftung. Poza tym, w drugej intstytucji Eurodesk, dużo pracy jest teraz. Przegotujemy EuroLekcje dla Szkół w Malborku, ja projektuję ulotek dla Eurodesku Malborka, wyposażamy nasz biuro z nowymi antyrami. W lutem pojadę do spotkania rocznego Eurodesk Pomorze i do spotkania krajowego Eurodesku we Warszawy.

Koncowie mogę dodawać, że niedługo poprawię niemiecką wersię dla filmu od Materdei. Póżnej będę czytał ten tekst na głos, co będziemy nagrywali.

Jeszcze trochę więcej niż miesiąc, i już teraz można powiedzieć, że nie się nudziałem w Malborku. Po feriach ja kontynuuję moją pracę w szkole podstawowej jako nauciciel.

Na razie to wszystko.
W lutem będzie następny tekst...

wtorek, 11 stycznia 2011

Zamek od kuchni: O żarłokach wyrafinowanych i pospolitych. Część 2.

Blog to dobre miejsce, żeby pokazać zamek od kuchni. I to czasem całkiem dosłownie, bo (poza zabytkowymi kuchennymi wnętrzami) mamy kuchnię w Gothic Café, a jej szef – Bogdan Gałązka chętnie podzieli się swoimi przepisami i ciekawostkami z serii O żarłokach wyrafinowanych i pospolitych.

Zapraszamy do blogowego zwiedzania zamku od kuchni:   


Pechem Melba

Ten wspaniały deser nie został wymyślony przez legendarną australijską śpiewaczkę Nellie Melbę (która naprawdę nazywała się Helen Porter Armstrong), lecz przez jej wielbiciela i na jej cześć. Ten papież współczesnej kuchni to Georges August Escoffier.

250 ml woda
50 g cukru
1 laska wanilii
8 obranych ze skórki połówek brzoskwiń
350 g świeżych malin
sok z cytryny lub limonki
20 ml wiśniówki
4 kulki lodów waniliowych
prażone płatki migdałów

Wykonanie
Zagotować wodę z cukrem i laską wanilii . Polówki brzoskwiń przez 5 min blanszować w syropie. Ostudzić. Maliny przetrzeć przez sito dodać cukier, podgrzać ciągle mieszając. Dodać sok z cytryny, wiśniówkę wymieszać odstawić do wystygnięcia. Do zamrożonych pucharów nałożyć po kulce lodów waniliowych, położyć po połówce brzoskwiń, zalać sosem, udekorować migdałami i miętą.